Wołaj do Mnie, a odpowiem ci, oznajmię ci rzeczy wielkie i niezgłębione,

jakich nie znasz. Jr 33, 3.

                                                                     



wtorek

15 marca 

Czy miłujesz mnie bardziej aniżeli ci?



Krzyż to wielka tajemnica naszej wiary. To zbawienie – to sam Bóg w swojej ogromnej miłości. To wielki wybuch miłości, który potrafi zniszczyć wszelkie zbrodnie i grzechy tego świata.
 Krzyż, Pismo święte, misje, ewangelizacja – to słowa, które w ostatnim czasie bardzo często występują na ustach kapłanów, sióstr zakonnych i osób świeckich realizujących swoje powołanie na łonie Kościoła Częstochowskiego. 
Dnia 21 listopada, w Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, odbyła się inauguracja Roku Peregrynacji Krzyża świętego i misji świętych w Archidiecezji częstochowskiej. Krzyż z relikwiami Krzyża Świętego ma nawiedzić każdą parafię i wspólnoty Archidiecezji.
Peregrynacja Krzyża ma na celu nie tylko odnowienie naszej świadomości odnośnie Krzyża i Jego miejsca w naszej codzienności, ale także wzbudzenie wielkiej odpowiedzialności, która ma powodować nieustanne głoszenie Tajemnicy Krzyża i przekazywaniu jej drugiemu człowiekowi. Peregrynacji Krzyża mają towarzyszyć misje ewangelizacyjne,  które -  jak podkreślił abp Stanisław Nowak -  mają przypominać, że Chrystus jest Królem. On za mnie umarł, On mnie kocha, On dla mnie zmartwychwstał, On jest sensem mojego życia. To jest miłość największa, której nie da się opowiedzieć i nic wyżej nie da się postawić. Najwyżej stawiamy Chrystusa Króla. On pierwszy, On jedyny, On królem mojego serca.


Słowo Boga – Słowem życia
Czym tak naprawdę ten rok ma różnić się od pozostałych? Już na samym początku możemy zauważyć, że szczególnym zadaniem dla każdego mieszkańca diecezji jest odkrywanie Krzyża – jako symbolu chrześcijańskiego, jako części naszej duchowości, ale także jako znaku prawdziwej obecności Chrystusa w naszych wspólnotach parafialnych, naszych domach i środowiskach w których przebywamy.
Nieustannym „towarzyszem” Peregrynacji Krzyża i misji świętych ma być Pismo święte. Bóg jest Słowem, On jest Słowem miłości i Słowem krzyża. Tylko On może być dla człowieka Słowem. Bóg się wypowiedział dając człowiekowi przykazania, dając Jezusa, miłość. Trzeba wziąć Biblię, zakochać się w Niej, czytać ją. Trzeba pozwolić żeby Biblia nas czytała. Ona nas czyta, ona nas sądzi, ona nas kocha, bo nas uzdrawia. Tak czytajmy Biblię byśmy byli poruszeni do życia ewangelicznego – zachęca każdego z nas nasz Pasterz. 


Przyjmij Mnie, rzucam się w twoje ramiona
Każdego roku w parafiach prowadzone są rekolekcje, dni skupienia, adoracje Najświętszego Sakramentu, medytacje. Bóg czeka na każdego z nas i pyta się: Czy miłujesz mnie bardziej aniżeli ci? Czy pragniesz przyjąć moją wolę nawet jeżeli będzie krzyżem? 
Nadchodzący rok jest czasem zatrzymania się nad tajemnicą Krzyża w twoim życiu. Prawdziwie Jezus ukrzyżowany pragnie do ciebie przyjść i sprawić by twój krzyż stał się lekki i słodki. Ale by tak się stało nie nieś krzyża samemu, ale pozwól, że to właśnie On będzie dźwigał krzyż razem z Tobą. Dobrze przyjęta i zrozumiana na kolanach tajemnica Krzyża winna pobudzać do głoszenia drugiemu człowiekowi tego orędzia. Krzyż trzeba nieść drugim, nieść w sposób odważny, lecz nie narzucający się. Trzeba głosić orędzie Jezusa ukrzyżowanego w łączności z tajemnicą Zmartwychwstania. Podczas misji ewangelizacyjnych i Peregrynacji Krzyża Świętego Jezus mówi do ciebie: idź do tych, do których cię posyłam z krzyżem w ręku, nie bój się i nie lękaj oto Ja, Pan jestem z tobą. W tym znaku zwyciężysz. Niech krzyż będzie nasz. Niech krzyż będzie mój. Niech Jezus, bo krzyż to Jezus, niech On będzie z nami. Niech On będzie w nas.

Krzyż usuwa wszelki lęk – w Nim jest światło

W Archidiecezji Częstochowskiej w tym roku miejsce centralne zajął Krzyż. Dla jednych budzi On kontrowersje i jest wyrzutem sumienia. Pragnie być usuwany z ulic, ze szkół, z miejsc publicznych. Coraz więcej słyszy się, że na krzyż nie da się już patrzeć. Krzyż to Chrystus i to przede wszystkim z Nim się On kojarzy. Słowa proroka Izajasza Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi (Iz 53, 2-3) potwierdzają, że by przyjąć Krzyż, należy być człowiekiem odrzucającym stereotypy, by go zaakceptować i pokochać trzeba być człowiekiem odwagi i modlitwy.
Dla każdego mieszkańca Archidiecezji częstochowskiej ten rok będzie szkołą przyjęcia Krzyża. Wywyższony Krzyż ma jaśnieć swoim blaskiem i przypominać mieszkańcom wszystkich parafii, że Chrystus nie jest naszym wrogiem i nie chce naszego niepokoju. Przez Krzyż przychodzi zbawić każdego człowieka i pragnie oświecać jego drogi. Jezus widzi udręczenie każdego człowieka i poprzez ten błogosławiony czas pragnie wyprowadzać na wolność i wskazywać na Krzyż, który ma prowadzić do wewnętrznej wolności i umiłowania woli Ojca.

Krzyż – centrum ewangelizacji
Można by zadawać sobie pytanie czy Rok Peregrynacji Krzyża i misji ewangelizacyjnych jest potrzebny naszej Archidiecezji? Czy osiągniemy korzyści? Czy będziemy zadowoleni i spełnieni?
Na pewno nie w tych kategoriach należy rozpatrywać przeżywany czas. Logika Krzyża jest zupełnie inna i wykracza poza myślenie ludzkie. Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem. (Mt 13, 31-32).
Wywyższenie Krzyża, ukazanie wartości Słowa Bożego, misje ewangelizacyjne są ważnymi środkami by Bóg mógł przemówić do człowieka. On chce z nami rozmawiać i pragnie posługiwać się człowiekiem, by przez niego objawić swoją miłość. Misje w każdej parafii są szansą, że Królestwo Boże prawdziwie wyrośnie z ziarnka, które jest zasiewane w naszej diecezji. Od każdego mieszkańca zależy jak ten rok będzie przebiegał. Każdy parafianin, członek wspólnoty, kapłan czy siostra zakonna ma w rękach potężne narzędzie ewangelizacji – modlitwę. To poprzez nią każdy z nas może włączyć się w ten błogosławiony czas. 

Czy przyjmujesz z Mojej ręki Moją wolę, nawet jeżeli byłaby krzyżem?

Niepowtarzalnością tego wydarzenia jest to, że sam Bóg pragnie się z nami spotkać w najważniejszej Tajemnicy – Tajemnicy Krzyża. Bóg zapragnął spotkać się z człowiekiem i pragnie w takich znakach gościć w naszej Archidiecezji. Bóg chce naszego dobra i naszego szczęścia. Krzyż świadczy o walce Jezusa, byśmy zostali zbawieni i cieszyli się wiecznym szczęściem w niebie. Bóg poprzez Rok Peregrynacji Krzyża Świętego i misji świętych wyciąga rękę do każdego z nas i tak jak abp Stanisław Nowak, pyta: czy Ty mnie miłujesz, czy potrafisz być wierny tej najwyższej miłości. Czy ja jestem pierwszy w Twoim życiu? Najwyżej, nic nad Boga, nic nad Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Nic, On jest królem, On nas zbawi, On jest sensem! Do kogo Pójdziemy? On ma Słowa życia wiecznego, On ma zbawienie. 

poniedziałek

25 października 


Zauważone: Zbyt wygórowane ambicje…
Ciągłe poświęcanie czasu…
Nieustanne myślenie…
Ciągła, rosnąca fascynacja…
Pozostawianie świata…
Coraz częste i bardziej intensywne myślenie o niebie…
Zbytnia nadgorliwość…
Ciągła walka o… fanatyzm…

Jeżeli masz wrażenie, że świat wyrzuca ci, że właśnie tak postępujesz to niech radością wypełni się Twoje serce



Przemyślane: Widzę Jezusa kroczącego po Ziemi Świętej. Jego wzrok utkwiony w każdego napotkanego człowieka. Jego serce rozmiłowane w modlitwie. Nie ma takiej sceny w Ewangelii w której Jezus mówi: nie mam już siły dla tych, którzy do mnie przychodzą, powiedzcie żeby dali mi spokój. Nie mam czasu dla potrzebujących, niech radzą sobie sami… Pomyśl, że On nigdy nie przeszedł obojętnie obok potrzebującego. Takie słowa nigdy nie powstały w Jego ustach. Myślą, która zaprzątała Mu głowę było: To ja jestem, nie bójcie się; Ja jestem Dobrym Pasterzem i znam owce moje. Życie moje oddaje za owce. Masz świadomość, że jesteś owcą. On JEST. On Cię ZNA. On za ciebie ODDAJE życie.
Widzisz takiego Jezusa w swoim życiu?
Ty upadasz, On już przy tobie jest
Ty zostajesz odrzucony, On cię natychmiast przygarnia
Odkrywasz bolesne rany swojego serca, On je obmywa i uzdrawia
Doświadczasz niemocy, On niesie cię na swoich ramionach
Doświadczasz na sobie spojrzeń pełnych nienawiści, On nie może spuścić z ciebie swojego wzroku
Odczuwasz ból, On czeka na Ciebie z łaską uzdrowienia
Odczuwasz ranę spowodowaną grzechem, On umiera za Ciebie na krzyżu.

Ostatnio ktoś mi powiedział, że przesadne pójście za Panem Jezusem nie jest dobre. Powinno się uważać i nie przesadzać. Ciągłe myślenie nad swoim uświęceniem może cię wpędzić w chore ambicje. Trzeba tak trochę wystopować i wyważyć.
Te słowa dały mi do myślenia. Zauważyłam, że to nie są słowa jedynie tego człowieka. To prawie cały ten świat walczy o to by nie przesadzać i nie zwariować na punkcie Chrystusa. By pozostawić sobie dystans, Dystans, który spowoduje, że nigdy człowieku nie staniesz się święty.
Człowieku, daj sobie spokój z codzienną Eucharystią, to fanatyzm
Przestań tak wiele się modlić, to wypacza twoje myślenie
Nie troszcz się tak wiele o innych, najważniejszym człowiekiem na świecie jesteś ty
Nie proś Go o pomoc, przecież i tak cię nie wysłucha
Odrzuć moralność, będziesz szczęśliwym człowiekiem…

Słyszysz? Pewnie nieustannie, od rana do wieczora.
Najsłabszym człowiekiem jednak jest ten, kto nie ma w sobie życia. Nie da się oddychać nie mając powietrza. Moim i Twoim powietrzem jest Eucharystia.
Nie da się żyć, nie rozmawiając z Ojcem, Synem i Duchem. Moim i Twoim powietrzem jest relacja z Nimi.
Nie da się być człowiekiem, nie przywracając innym ich godności. Moim i Twoim powietrzem jest pomoc potrzebującym.
Nie możesz być szczęśliwy, jeżeli ranisz swoją naturę i usilnie wprowadzasz w swoje życie grzech. Moim i Twoim powietrzem jest spowiedź.

To co sprawia, że prawdziwie jesteś pięknym człowiekiem, to sam Bóg, który w Tobie mieszka.

Jezus poświęca Ci 24 godziny każdego dnia. Nie ma takiej minuty w której by nie był przy Tobie. Nie ma takiego cierpienia, którego by nie doświadczył. Nie ma takiego grzechu, który nie zostałby przybity do krzyża. Nie ma takiej modlitwy, Eucharystii, pomocy drugiemu człowiekowi, dobra w którym Jezus nie byłby obecny.
Miłość Chrystusa nazywa się fanatyzmem.
Bo czym jest Twoja modlitwa, Twoja dobroć, jak nie odbiciem Chrystusa samego. Jesteś sługą bezużytecznym, zrobiłeś wszystko co do ciebie należało. Nic co dobre w Twoim życiu nie należy do Ciebie. I dobrze. Bo dzięki temu możesz mieć świadomość, że kiedy ten świat próbuje poddać cię próbie, ocenia samego Chrystusa. Jego miłość. Tak naprawdę to nie ty jesteś atakowany, ale dobro, które mieszka w Tobie.
Świat Cię nienawidzi? Oszalej z radości. Jego najpierw znienawidził. Idziesz dobrą drogą, śladami samego Jezusa.

  
Słowo (Syr 51, 13n):
Będąc jeszcze młodym, zanim zacząłem podróżować, 
szukałem jawnie mądrości w modlitwie.
U bram świątyni prosiłem o nią
i aż do końca szukać jej będę.
Z powodu jej kwiatów, jakby dojrzewającego winogrona,
serce me w niej się rozradowało,
noga moja wstąpiła na prostą drogę,
od młodości mojej idę jej śladami.
Nakłoniłem tylko trochę ucha mego, a już ją otrzymałem
i znalazłem dla siebie rozległą wiedzę.
Postąpiłem w niej,
a Temu, który mi dał mądrość, chcę oddać cześć. 
Postanowiłem bowiem wprowadzić ją w czyn,
zapłonąłem gorliwością o dobro i nie doznałem wstydu.
Dusza moja walczyła o nią
i z całą starannością usiłowałem zachować Prawo;
Skierowałem ku niej moją duszę
i znalazłem ją dzięki czystości;
z nią od początku zyskałem rozum,
dlatego nie będę opuszczony.

niedziela

29 sierpnia

Usłyszane: Otrzymałaś wszystko. Nie ma takiej rzeczy, której byłabyś pozbawiona. Jeżeli chcesz kroczyć za Chrystusem, to po prostu idź w Nim masz wszystko, co będzie ci potrzebne w tej wędrówce.

Przemyślane: Zastanawiałam się ostatnio co jeszcze musze otrzymać żeby być w pełni szczęśliwa. Co jeszcze muszę przeżyć by otworzyły mi się oczy. Czego doświadczyć by zrozumieć. Jak zmienić swoje spojrzenie by zauważyć, że mam wszystko czego tylko potrzebuje. I każdy nadmiar o którym marzę może mi tylko zaszkodzić.

Nie tak dawno temu na rekolekcjach, podczas modlitwy o wylanie Ducha Świętego zrozumiałam rzecz, która diametralnie zmieniła i ciągle zmienia moje myślenie. Gdy ktoś przyglądał by się tej modlitwie nie zauważył by nic szczególnego. Modlitwa jak każda inna. Ja i Pan Jezus, inne osoby, które pomagały mi się do Niego zbliżyć i modliły się razem ze mną. Żadnych zewnętrznych fajerwerków. Nic. Pozorna cisza. Ale w tej ciszy zrozumiałam najwięcej.

Cisza w Bogu sprawia, że moje wnętrze napełnia się wielością słów.
Cisza w Bogu to najbardziej intensywna rozmowa
Cisza w Bogu sprawia, że człowiek zaczyna żyć
Cisza w Bogu przemienia największy krzyk w pokój i radość
Cisza w Bogu jest odpowiedzią na wszystkie moje pytania
Cisza w Bogu ukazuje mi prawdę
Cisza w Bogu demaskuje każdy fałsz
Cisza w Bogu sprawia, że staje się cicha, pragnąca jedynie Jego obecności.
Cisza w Bogu jest prawdziwym szczęściem, które sprawia, że już nie chce nic mówić.
Pragnę jedynie wsłuchiwać się w tą ciszę i z niej wydobywać całe piękno, które sprawia, że zaczynam żyć.

To, co zrozumiałam jest tak proste. Ale to, co jest najprostsze można prawdziwie zrozumieć tylko w Bogu.

Przez całe swoje życie dążysz do celu. Cel ma to do siebie, że albo dobierasz go sam, albo konsultujesz go z innym.
Całe życie robisz wszystko by dany cel osiągnąć. Pod ten cel ustawiasz całą swoją codzienność. Twoja praca, twoja rodzina, twoi przyjaciele, twoje relacje, twoje zainteresowania, twoja muzyka, twoje rozmowy, twoja samotność – wszystko to jest częścią czegoś większego. Czegoś co jedynie widzisz, ale w tym nie jesteś. Czegoś co chciałbyś osiągnąć jak najszybciej, lecz każdego dnia wydaje ci się, że jesteś coraz dalej. Walczysz codziennie, bo wiesz, że to co Cię czeka da Ci prawdziwe szczęście. Myślisz, że jeżeli osiągniesz ten czy inny cel, to sprawi, że Twoje życie nabierze kolorowych barw, że będziesz innym człowiekiem, że na pewno Twoje problemy znikną, bo będziesz się cieszył, że w końcu osiągnąłeś to, do czego zmierzało całe Twoje życie. Nawet po trupach. I każdego dnia to samo.
Ciągle wydaje ci się, że czegoś ci jeszcze brakuje, że musisz zmienić, poprawić, odrzucić, stworzyć na nowo… Wydaje ci się, że nie masz wszystkiego, nie jesteś w pełni szczęśliwy, ciągle czegoś ci brakuje i sam do końca nie wiesz co to takiego. I dzień  w dzień to samo.

Jedna modlitwa. Jedno Jego słowo: WSZYSTKO.

Czy nie myślałeś, że masz w tym życiu wszystko, że nie ma takiej rzeczy, której byłbyś pozbawiony. Każda osoba, każda najmniejsza relacja, każdy uśmiech, każda obfitość, każde zwycięstwo sprawia, że jesteś bliżej celu. Każdy porażka, każdy upadek, każda kłótnia i każdy gniew, każde zranienie, każdy grzech sprawia, że jesteś bliżej celu.

To grzech sprawia, że wydaje mi się, że czegoś jestem pozbawiona. On nieustannie mi wmawia, że powinnam ciągle zmieniać swoje życie by coś osiągnąć. I zaczyna się gonitwa. Najczęściej za czymś co jest nieosiągalne. Za miłością, która nigdy nie będzie odwzajemniona, za stanowiskiem, które nigdy nie będzie mi powierzone, za relacjami, których nigdy nie nawiąże, za pustą radością, która i tak się kończy. Grzech sprawia, że ciągle szukamy szczęścia tam, gdzie go nie ma. Szatan nie skłania do robienia złych rzeczy, ale do robienia wielu dobrych. W wielości i ciągłej gonitwie nie będzie pełni, nie będzie WSZYSTKIEGO.

Od drugiego człowieka możesz usłyszeć wiele dobrego, on może wskazać ci cel twojego życia, może pokazywać ci na wielkie piękno, które jest w Tobie i w tym świecie. Może nawet wskazać na Boga. Ale drugi człowiek nigdy nie sprawi, że będziesz mieć WSZYSTKO.

Od tego świata możesz wiele otrzymać. Ten świat może wiele Ci zaproponować. Także wiele dobrego. Może sprawić, że będziesz rozwijał się w miłości, zauważając jego piękno, może zaproponować ci swoje dobra, która wykorzystasz dla pełnienia dobra. Ale ten świat nigdy nie sprawi, że będziesz mieć WSZYSTKO.

Od siebie samego możesz także dostać wiele. Patrząc na dobro, które jest w Tobie, możesz oddawać je innym, patrząc na swoje upadki i z nich powstając możesz uczyć tego innych, wykorzystując swoje talenty możesz iść z nimi w ten świat. Ale nigdy ty sam nie zapewnisz sobie WSZYSTKIEGO.

Masz WSZYSTKO, powiedział Bóg. Jemu jestem w stanie w pełni uwierzyć. Widzę jak moje słabości i grzechy przemienia w siłę. Widzę jak uzdrawia moje choroby. Widzę jak przemienia mój smutek w wielką radość. Widzę jak każdą trudną relację zmienia w relację przyjacielską. Widzę Jego miłość, która jest w stanie dać mi WSZYSTKO.

Bóg daje Ci WSZYSTKO. Nie szukaj poza Nim. Spójrz na Jego oczy, na Jego wyciągnięte ręce, na Jego nogi, które nieustannie idą w Twoim kierunku. On modli się do swojego Ojca za Ciebie i nieustannie powtarza: Ojcze, spraw, aby zauważył pełnię miłości, którą chce powierzyć w jego dłonie. Ojcze spraw, by zauważył, że moja miłość względem niego jest prawdziwa i nie ma w niej cienia fałszu. Ojcze spraw by nie bał się mi zaufać. Ojcze spraw, by oddał mi swoje życie. By oddał mi swoje niedostatki, swoje braki, swoje grzechy, brak akceptacji, brak miłości…
Ja chcę przemienić wszelkie twoje nic w moje WSZYSTKO. 


piątek

16 kwietnia


Usłyszane: Jezu, ufam Tobie.

Chociaż by ktokolwiek nadepnął ci na odcisk, powiedział coś niemiłego mimo, że ty spodziewałaś się dobrego słowa, okazał się nieprzyjemny i zbyt wymagający, jeżeli prawdziwie kochasz Boga i rozumiesz czym jest Jego miłość do ciebie, nie ruszy cię to. A z twojego serca nie zniknie pokój i radość.

Przemyślane: Mam kilku nauczycieli, którzy sprawili, że zaczynam rozumieć życie. Tłumaczą, ukazują prawdę, rzucają światło, z miłością wytykają błędy. I choć jest ich tak niewielu, układają mój charakter, sposób postępowania, moje ideały, poglądy. Nie jestem niezależna. Ufam tym, którzy pragną mojego dobra, szczęścia, są dla mnie życzliwi i mnie kochają. Sugeruję się tym co do mnie mówią, ich wskazówkami.

Jeden z wychowawców mojego życia otworzył mi okno na prawdę o Bożym miłosierdziu. Pamiętam jak pierwszy raz położył przede mną Dzienniczek Siostry Faustyny i zaczął opowiadać o tym, co daje mu nadzieje i czym sam żyje. Siedziałam i słuchałam o Bożej miłości miłosiernej. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć, zaczął się budzić w moim sercu wielki podziw, nadzieja i szansa, przecież mnie też wybaczy...

I tak zaczęła się przygoda. Reżyseruje ją Jezus wraz z Siostrą Faustyną.
Nigdy nie sądziłam, że Bóg może dać tyle człowiekowi, nie myślałam, że znajdzie się ktoś kto może tak kochać i mieć w sobie tak wielki pokład ciepła i przebaczenia.
Po tej rozmowie nadszedł trudny czas. Czas Budzenia w sobie zaufania. Odkrywania swoich ran by On mógł ich dotknąć i w konfesjonale uzdrowić. To czas łez, zmagania się ze sobą, ze swoim wstydem, słabością, odrzuceniem i kompleksami. I ciągle ten obraz...On idzie do mnie, Jego nogi są w nieustannym ruchu, nieustannie zmierza ku mnie by obdarzyć mnie swoją łaską. Tymi dwoma promieniami miłości.

I tak wstyd zaczął przemieniać się w zaufanie, pewność w sercu, że On mnie nie odrzuca, tym bardziej chce mnie przygarnąć i powiedzieć: Mnie nie musisz się wstydzić, patrzę na to wszystko i tym bardziej chce cie obdarzyć swoją miłością.
Słabość zaczęła przemieniać się w moc, która w jednym momencie dała mi nadzieje na to, że mogę się dźwignąć. A On stał przy mnie i wyciągał rękę. Zachęcał bym się jej złapała... Spróbowałam. Nie żałuje. To był najlepszy wybór w moim życiu.
Odrzucenie przemieniło się w bliskość. On uczył mnie relacji. Pozwalał mi się zbliżyć do siebie bym mogła wreszcie zaufać. To zaufanie było odpowiedzią na Jego zaufanie, ciągle słyszałam: nie bój się.
Kompleksy zaczęły przemieniać się w piękno. Codziennie rozmawialiśmy. Powoli zdejmował łuski z moich oczu. To przecież Ja cię stworzyłem, zaufaj mi i pozwól odnaleźć to piękno, które w tobie złożyłem...

Zaufanie do Boga jest jak rzucenie się w przepaść. Trzeba oderwać stopy od powierzchni ziemi i zaryzykować. To boli. Budzi lęk. Często odpycha. Boże Miłosierdzie jest trudną prawdą. Jak trudno człowiekowi, który nie potrafi przebaczyć najmniejszych oszczerstw, słabości i grzechów drugiego człowieka, zrozumieć czym jest przebaczenie aż po Krzyż. Przebaczenie, które nie zatrzymuje się na zależnościach, nie liczy strat i zysków, nie patrzy co z tego będzie mieć. To jest przebaczenie, które wystawia się na pośmiewisko, na oplucie i agresje człowieka. Kiedy o tym myślę odczuwam słabość. Czy Bóg jest aż tak słaby? Czy jego miłosierdzie jest takie mizerne? Czy nie mógł się bardziej postarać? Przecież takiemu słabemu Bogu nie mogę zaufać, nie mogę powierzyć swojego życia a już na pewno nie wierzę w to, że może mi wszystko przebaczyć. Bóg jest za słaby na moją grzeszność i kruchość... Często tak myślę. I wtedy ten słaby, mizerny Bóg przychodzi i mówi: Aniu! a przed oczami mam obraz Jezusa miłosiernego.

Czy patrząc Mu prosto w oczy na tym obrazie można powiedzieć, że jest słaby? Oceń sam.





Boże Miłosierdzie. Codziennie umacnia. Gdyby tak nie było człowiek rozpłynąłby się z rozpaczy...

Wyczytane: Myśl o Bożym Miłosierdziu jest jedyną rzeczą, która mnie podtrzymuje. o.Pio



Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby grzesznik był najzatwardzialszy, jeżeli tylko raz zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego

czwartek

8 kwietnia

Usłyszane: Jezus Prawdziwie Zmartwychwstał - te słowa powiedział z uśmiechem kapłan, który odchodzi. Choroba sprawia, że bardzo cierpi. Jego wiara mnie powaliła.


Przemyślane: On przez ostatni tydzień objawiał całą swoją miłość. Zrobił wszystko co tylko mógł by pokazać jak bardzo mnie kocha. Jak bardzo Mu na mnie zależy. Wydarzenia paschalne są szczególnym czasem w ciągu roku. Nic nie jest w stanie tego zmienić. Mogą krzyczeć do mnie z bilbordów, z Internetu, że Boga nie ma...To mnie tylko umacnia w przekonaniu, że On umiera i zmartwychwstaje, że JEST. Jest Bogiem cichym i pokornym, nie musi krzyczeć i na siebie wskazywać. Przychodzi z delikatnością i nic nam nie nakazuje. Nie mówi: musisz...powinnaś...
Aniu, jeśli chcesz, popatrz na mój krzyż, popatrz na moje ręce i przebity bok. Jeśli chcesz. Jeśli nie, zrozumiem, lecz nie przestanę cię kochać.
Dlatego Mu wierzę.

Czas wielkiego Postu był szczególnym zatrzymaniem się nad tajemnicą kapłaństwa. W tym krótkim czasie stanęło na mojej drodze wielu księży, a także tych, którzy o kapłaństwie myślą czy do niego zmierzają.

To co najlepsze mógł nam Bóg zostawić, to On sam. A jest cały dla nas w Eucharystii, mówi do nas w Sakramencie Pojednania, w chrzcie i bierzmowaniu daje nam swojego Ducha i sprawia, że stajemy się Jego dziećmi. Nie było by tego wszystkiego gdyby nie kapłańskie ręce.
Pomyśl co by było gdyby nie było mszy, spowiedzi. kościoły by nie istniały... Nie można byłoby przyjść, stanąć przed Nim i po prostu z Nim porozmawiać. Nie można byłoby wpatrywać się w Niego i szukać w Nim rozwiązania tego, co wydaje się takie trudne. Nie można byłoby opowiedzieć Mu o radości kolejnego dnia, o uśmiechu i tym, że udało się kolejny raz zrobić coś, z czego tylko On byłby dumny i tylko On byłby w stanie nas zrozumieć. Nie można by nakarmić się łaską i Nim samym. Nie byłoby skąd brać sił. Wyobrażasz to sobie?

Ja nie. I wolę nigdy nie poznać takiej perspektywy.
W czasie Triduum byłam świadkiem pustych, pozamykanych kościołów i tych wystawionych na sprzedaż, księży, którzy z powodu swojej starości już nie posługują duszpastersko, widziałam ludzi zagubionych, którzy nigdy nie słyszeli o Bogu. Widziałam smutek, brak szczęścia i szaleńczą pogoń za tym, co może dać szczęście, lecz nigdy nie daje. Taką Wielką Brytanię.
Nie potrafię zrozumieć jak możemy tęsknić i pragnąć by w Polsce było podobnie. A ilu z nas ciągle chciałoby byśmy byli jak wielkie Imperia tego świata.

Zastanawiałam się jak to jest z tymi, którzy każdego dnia trzymają w swoich dłoniach Jezusa, którzy Jego władzą mogą odpuszczać nam grzechy. Czy wraz ze święceniami dostają pakiet łask, które czynią ich od razu świętymi i nieskalanymi? Czy stając się księdzem są chronieni i nic złego na nic przyjść nie może? Czy zostając kapłanem ich życie jest łatwizną i prostym przejściem przez życie?
Im bardziej się przyglądam księżom tym widzę, że tak nie jest.

Księża są słabi jak każdy z nas, a my ich jeszcze osłabiamy,
księża każdego dnia niosą nam Życie, a my tak często pragniemy ich "śmierci"
księża mają znacznie więcej pokus od nas, a my zamiast im pomagać w walce sami stajemy się dla nich pokusą,
księża pragną dać nam swoje serce, a my w te serca wypuszczamy zaostrzone strzały,
księża dzięki naszej modlitwie mają mieć siłę do służby, a my zamiast się modlić ich przeklinamy,
księża są tylko ludźmi i potrzebują naszego dobrego słowa i wsparcia, a dostają naszą letniość i obojętność.

A przecież Chrystus jest Najwyższym Kapłanem. Kiedy Jego słudzy doświadczają prześladowania, On sam jest prześladowany. Kiedy źle mówisz o kapłanie, źle mówisz o Chrystusie, kiedy wyciągasz swoje ręce nad kapłanem, to tak jakbyś chciał uderzyć Chrystusa, kiedy widzisz jedynie słabości i masz w tym upodobanie, to tak jak jakbyś kładł koronę cierniową na Jego głowie, kiedy opluwasz kapłana to tak jak byś opluwał Jego, kiedy wreszcie czynisz wszelkie zło względem kapłana to tak jakbyś biczował Jezusa.

W ostatnich dniach spotkałam różne Jego sługi. Nie chcę patrzeć na ich słabości, wystarczająco wiele dostrzegam ich w sobie. Pragnę zobaczyć ich przy ołtarzu, trzymających Jezusa w swoich rękach. To im Jezus dał się w całości. Nie mnie. Dlatego pragnę ufać Bogu i mam coraz większą ufność w sens każdej kapłańskiej posługi, choćby wydawała mi się ostatnia, niepotrzebna i pełna grzechu. Nie mam prawa tak myśleć. Jeżeli On im uwierzył, to dlaczego ja im nie wierzę?

Kiedy zło, względem kapłana budzi się w sercu, Jezus do mnie mówi: Dziecko moje, dzięki niemu możesz żyć, dzięki niemu, ja daję ci siłę, dzięki niemu sprawiam, ze moje Miłosierdzie się nad tobą wylewa, dzięki niemu mogę odpuszczać Tobie grzechy, dzięki niemu mogę z tobą obcować i przychodzić do ciebie w Eucharystii... Nie niszcz tego, pamiętaj Moc w słabości się doskonali, pomóż im wydoskonalać się w ich słabościach...





Modlitwa: Szczególnie pragnę prosić za wszystkich księży.
Dziękuje, że przez nich pozwalasz mi odnaleźć siebie.

sobota

27 marca

Usłyszane: Jeżeli będziesz pogłębiać swoją relację z Bogiem, zobaczysz, że twoje relacje z drugim człowiekiem będą także głębsze, bardziej prawdziwe i pełne miłości. Bóg to źródło wszelkich dobrych relacji.

Przemyślane: Zadziwia mnie Jego milczenie.

Były momenty, w którym potrafił stanowczo zareagować na ludzką krzywdę. Nakazać złemu by odszedł, by inni nie cierpieli. Potrafił być stanowczy względem tych, którzy z taką zaciętością zarzucali Mu tak wiele złego, wymagał wiele od tych, którzy do Niego przychodzili i chcieli za Nim podążać. Był mocny i Jego moc mnie zachwyca.

Jednak teraz widzę jak się odsuwa, jest milczący, lecz pełen pokoju. Ta "słabość" jest siłą. Tylko w Nim mogę tę siłę znaleźć i coraz bardziej ją przede mną odkrywa.

Staram się zamknąć oczy i widzę Jezusa, który jedzie do Jerozolimy. Ten wielki tłum, który Mu wiwatuje. Ten tłum, który wykrzykuje z radości na Jego widok, tłum, który może i oddałby za Niego życie.

I On. Widzi ich. Nic nie mówi. Nie potrafię przejść obok tego obojętnie. Patrzy na każdego z nich, widzi ich radość, dostrzega zafascynowanie Jego osobą.

A przecież ci, którzy stali i wiwatowali gdy wjeżdżał do Jerozolimy byli tymi którzy go sponiewierali i wydali na śmierć. Biczowali Go, pluli na Niego, mówili wszystko co najgorsze o Nim. Nie mieli dla Niego litości, zapominając o wszystkim...

Między nimi na pewno widział i mnie. Stoję na drodze do Jerozolimy i zdejmuje płaszcz by mógł po nim przejechać. Krzyczę i wiwatuje na Jego cześć. Emocje biorą górę.

Tylko po tych emocjach przychodzi pustka. Doświadczenie trudności, w której pierwszą pokusą jest oskarżenie Jego. I wyciągam nad Nim rękę, już się przymierzam by uderzyć. Moje słabości uderzają w Niego z premedytacją, moje grzechy są jak opluwanie. I nie ma w tym końca. Każdego dnia się z tym zmagam. A On w milczeniu przyjmuje. Jedzie dalej. Patrzy na mnie z miłością, nigdy nie zmieniając wyrazu twarzy. Jego oczy są pełne miłości, nawet wtedy kiedy dosięga go miażdżący cios mojego grzechu. On nie patrzy na mój grzech. Nie patrzy na te ciosy. Chociaż Go bolą i powodują upadek, On idzie dalej by spojrzeć mi w oczy i powiedzieć:

Moja miłość zwyciężyła. Patrz, ja wszystko czynię nowe.


I kiedy tak patrzę na milczącego Jezusa, którego skopałam swoim grzechem, mam wrażenie jakby pokazywał mi na tych, których spotykam na co dzień. Na tych, których kocham i którzy są dla mnie cierniem, na tych, z którymi przyjemnie jest spędzać czas i na tych, od których najchętniej bym uciekła. Patrze to na nich, to na Niego i słyszę:

Kochaj mimo wszystko,kochaj mnie w nich, bądź świadkiem Miłości.


A kiedy nie potrafię, kiedy wydaje mi się, że nie mam tyle miłości w sobie, że brak mi... to patrze na krzyż, na zwycięstwo nad moimi słabościami i grzechem. I ten krzyż mówi mi: pragnę cię uczyć mojej miłości, ale nie bój się przybić ze Mną do krzyża...

Wyczytane: Dn 13,1n



20 marca

Zasłyszane: Nie myśl o tym co może wydarzyć się jutro, za miesiąc czy za rok. Skoncentruj się na danym dniu, przecież sama wiesz, że dosyć dzień ma swojej biedy. Skoncentrowanie się na tu i teraz to sztuka, w tym ucz się świętości.

Przemyślane: Bóg mnie zaskoczył. Kolejny raz. I nadziwić się nie mogę. To jedyna Osoba, która przypatruje się mojemu życia z taką intensywnością. I podejmuje dialog. Jest w tym Jedyny i Niezastąpiony.

Rozmyślałam ostatnio jak to jest z tym „tu i teraz”. Żyję przecież tu i teraz, nie w innym czasie czy w innym miejscu. Nie mam zdolności bilokacji, a poza czasem jest Bóg – nie ja.
Patrząc na Niego, widzę jak korzystał z każdej chwili. Jego dzień by zaplanowany z największą drobiazgowością, był otwarty na zewnętrzne wydarzenia i nie zamykał się na to co się wokół Niego dzieje, tylko oddawał się cały temu, co Go spotykało.

Znam takich ludzi. Jak tylko spotykają się z drugim są dla niego cali. W ich obecności nie da się odczuć, że się gdzieś spieszą czy nie szanują potrzeb innych. Są w całości dla drugiego. Nie ma takiej sytuacji, która wyprowadziła by ich z równowagi. Mają w sobie ogrom pokoju, który sprawia, że w ich obecności człowiek czuje się bezpiecznie i komfortowo. Ciągnie mnie do takich ludzi i spędzanie z nimi czasu daje mi wiele siły. Nawet milczenie z taki człowiekiem nie wprowadza w zakłopotanie.

Widzę w ich zachowaniu i sposobie bycia Jego odbicie.

Zastanawiam się jak to jest, że oni tacy są. Skąd biorą siły, skąd biorą cierpliwość, skąd u nich tak wielkie pokłady miłości i pokoju.

Wczoraj otrzymałam odpowiedź. Zobaczyłam jak jedna z takich osób modli się. Rozmawiała w taki sposób z Bogiem, w jaki rozmawia ze mną. Była tak samo autentyczna przed Nim jak przede mną. Widziałam tę samą osobę. Niczym się nie różniła. Jego spojrzenie na Boga było pełne miłości i zasłuchania, zupełnie tak jak w kontakcie z drugim człowiekiem. Zrobiło to na mnie duże wrażenie, obraz tej osoby jest ciągle obecny w moim sercu.

Uświadomiło mi to, że Bóg pragnie się ze mną spotykać, nie po o bo takie jest Jego widzimisie, bo pragnie zabrać mi czas, bo jest egoistą w którego mam się wpatrywać i chwalić Go za wszystko co tylko dostrzegam wokół siebie. On taki nie jest.
To spotkanie z Nim może rodzić spotkanie z drugim człowiekiem. Autentyczność mojego zachowania rodzi się kiedy na spokojnie, w ciszy mogę się sobie przyjrzeć. A On mi w tym pomaga. On jest jedynym Człowiekiem, który jest w stanie wysłuchać i spojrzeć na moje błędy, upadki, słabości, zwycięstwa, talenty i z miłością pokazać kierunek zmiany. Nie tylko pokazać, On swoim słowem może mnie przemieniać, oczyszczać i sprawiać bym mogła przyjąć jeszcze więcej miłości, którą mi oferuje. Jest przewodnikiem, który ukazuje mi momenty w którym było dobrze, a w których było źle. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że po takiej rozmowie z Nim – trudnej rozmowie, czuje wielką radość i chęć zmian. Nie jest mi smutno bo zobaczyłam czarną swoją stronę, ale jest radość, bo wiem że ta moja czarność będzie oświetlana Jego światłem.

Zadziwia mnie Jego cierpliwość. Nigdy nie powiedział: nie przychodź do mnie, mam już dość Twoich problemów, nie mogę już cię słuchać, przyjdź jutro. On mówi: przychodź szybciutko, chce się podzielić swoją miłością i sprawić, że będziesz dawać ją innym.

Wyczytane: Wiesz dobrze co mówi Pan w Ewangelii: „Podobne jest Królestwo Niebieskie do człowieka, który zasiał na swoim polu dobre ziarno...”. Zboże wzeszło i podobnie kąkol. Słudzy udali się do pana zapytać czy nie powinni wziąć się za wyrywanie chwastów. „Nie róbcie nic, odpowiedziano im. Moglibyście wyrwać wszystko: chwast razem ze zbożem. Zostawcie je zatem, niech razem rosną, aż do żniw”.

Bóg nie uczestniczy w naszych obawach, ani w naszej dumie, ani niecierpliwości. Tylko Bóg potrafi czekać, jak ojciec nieskończenie dobry. Jest pobłażliwy, miłosierny. Zawsze ma nadzieję – aż do samego końca. Mało ważne jest dla Niego, że stosy odpadków zalegają Jego pole i nieładnie wygląda, jeśli potem, przy końcu, będzie Mu dane zebrać dużo więcej zboża niż chwastów. Nam, tak dalece odmiennym, z trudem przychodzi pomyśleć, że chwast może się któregoś dnia przemienić i wydać z siebie złote kłosy. Rolnicy powiedzą, że nigdy nie widzieli takiej przemiany na swoich polach. Bóg jednak, który nie sądzi po wyglądzie zewnętrznym wie, że czasem swego miłosierdzia potrafi przemienić serce ludzkie. (św Klara w rozmowie z św. Franciszkiem)

Wydarzenie: Dziś o 16.00 w częstochowskiej Archikatedrze kolejne spotkanie modlitewne dla młodzieży. Ilekroć uczestniczę w tym naszym wspólnym gromadzeniu na chwałę Pana nie mogę wyjść z podziwu. Już od dłuższego czasu przypływają wiadomości ile osób przyjedzie z tej czy innej strony Polski czy zza granicy. Ale przecież nie w statystykach siła, choć one pokazują wielki głód wspólnotowej modlitwy. Siłą jest to, że Bóg gromadzi każdego w jedno imię – w swoje imię. Pragnie nas zebrać wspólnie, aby każdego obdarować czymś wielkim i niezgłębionym. Dla każdego ma coś, co pozwoli mu być bardziej szczęśliwym i zbliżyć się do Niego. Dla jednego ma dar uzdrowienia wewnętrznego, dla innego dar uzdrowienia fizycznego, dla ciebie może mieć dar, którego się nie spodziewasz, a który sprawi, że zaczniesz żyć pełnią w Nim. Może się też okazać, że Bóg coś z ciebie zdejmie, ciężar który tak bardzo odczuwasz i z którym już sobie nie radzisz...

Czekam z niecierpliwością by ujrzeć jak Bóg dziś będzie przemieniał swoją Miłością nas wszystkich. Mam pewność, że nie wyjdziemy ze spotkania z Nim nieprzemienieni.